Rozdział XVII
Grzech było nie wykorzystać tak pięknej pogody na bieganie. Po przebiegnięciu ok. 5 kilometrów przysiadlam na parkowej ławce i napilam się wody. Miałam już wstawać kiedy dostrzegłam dwie znajome postacie. Podeszłam bliżej i schowałam się za jednym z drzew. Czy ja właśnie widziałam obejmujących się Michaela i Stefi? Wzrok mnie chyba nie mylił. Trochę głupio było do nich podejsc, bo nieutrzymywaliśmy kontaktu już trochę czasu... Ale nie byliśmy skłóceni. Uslyszałam, że rozmawiają o zgrupowaniu. Czyżby Michael miał zamiar zabrać Stef ze sobą? To by oznaczało tydzień w jednym miejscu.. Zdecydowała się jednak nie podchodzić. Kiedy postanowiłam się wycofać, stanęłam na jakiejś gałęzi, a cholera wtedy się złamała i nie dało się mnie nie usłyszeć. Oboje odwrócili się w moją stronę mając nieco zdziwione wyrazy twarzy.
-Podsłuchujesz nas? - zapytał blondyn. Nie mogłam odpowiedzieć, że tak. Tylko co by im tu powiedzieć..
-Nie, tylko szłam skrótami i telefon mi spadł. - oznajmiłam, a oni chyba to kupili. Niezły blef Saro...
-Długo się nie widzieliśmy. Dlaczego mi nie powiedziałaś że wyjeżdżasz Stef? - zapytałam.
-Byłaś na mnie zła za sytuację z Michaelem. Myślałam że już nie będziesz mnie chciała znać.
-To prawda. Byłam zła. Ale wiesz co? To głównie twoją zasługa, że jestem teraz w naprawdę szczęśliwym związku. - powiedziałam z pokrzepiającym uśmiechem.
-Czyli wybaczysz mi? Bardzo mi ciebie brakuję.. - zapytała ze smutnym wyrazem twarzy.
-Wybaczę ci. Chodź no tu - odpowiedziałam i rozłożyłam ręce, tak byśmy mogły się przytulić. Michael stał nie odzywając się i przyglądał się nam.
-Myje chyba też musimy podać sobie rękę na zgodę i zapomnieć o wszystkim. - zwróciłam się do blondyna z wystawioną i gotową do uścisku ręką.
-Zgoda. - odpowiedział, lekko uśmiechając się i podała mi dłoń.
-To ja może proponuje wspólny wypad na kawę. Co wy na to? - zapytała Stefi.
-Mi jak najbardziej pasuje. Saro?
-No dobrze, chodźmy. - odparłam i udaliśmy się do pobliskiej kawiarni. Nie bardzo pasowały tam moje spodenki sportowe i koszulka, ale przecież nikt mnie za to nie wygoni.
Zajęliśmy jeden z wolnych stolików i po złożeniu zamówienia zaczęliśmy rozmawiać głównie o wyjeździe na zgrupowanie. Mojej uwadze nie umknęło to, że Michi bardziej przyglądał się mnie niż Stef.
-To opowiadaj Saro, jak tam u ciebie i Gregora? - zapytała Stefana.
-Bardzo dobrze. Wprowadziłam się do niego, zdążyłam już zrobić mu rewolucje kiedy to pojechał do Linz, no i ogólnie jak narazie jest bezkonfliktowo. - odpowiedziałam z uśmiechem.
-To świetnie! Nam z Michaelem też się super układa. - powiedziała obejmując ukochanego. W sumie to wygladali na szczęśliwych co bardzo mnie cieszyło.
-Dobrze, to ja chyba będę się zbierać, bo facet się będzie martwił, że mnie długo nie ma. To mam nadzieję do zobaczenia na Wyspach. - powiedziałam żegnając się z nimi i wyszłam.
Cóż za spotkanie...
-Już jestem! - zawołałam z progu ale odpowiedziała mi głucha cisza. Weszłam dalej i faktycznie nikogo nie było. Psa też nie było więc pewnie poszli na spacer. Dziś byłam pełna energii toteż postanowiłam zrobić domowe porządki. Umyłam okna, łazienkę, a moich mężczyzn nadal nie było. O wilku mowa. Chyba właśnie przyszli. Poszłam w stronę korytarza.
-Gdzie wyście tyle byli? - zapytałam.
-Szukaliśmy cię. Długo nie wracałaś. - odparł z troską.
-Mogłeś zadzwonić.
-Nie wzięłaś telefonu skarbie.
-Ano przecież. - powiedziałam i pacnęłam się w czoło.
-Dobrze już, ale przynajmniej spacer z psem odchaczony. Tak mi się chce pić..
-Chodź, przy okazji opowiem ci coś. Nie uwierzysz kogo spotkałam. - odpowiedzialam i udaliśmy się w stronę kuchni, po czym zasiedliśmy przy wyspie.
-Kogo spotkałaś? - zapytał zaciekawiony.
-Michaela i Stefi. Obściskiwali się na ławce w parku.
- Co? To oni są razem?- zapytał zdziwiony.
-Tak są razem. Nie gadałabym z nimi ale głupia postanowiłam się pobawić w detektywa i zaczęłam ich podsłuchiwać, a kiedy wycofywałam się to stanęłam na gałęzi a ona się złamała i się wydało.
-Ciebie gdzieś z domu wypuścić to..
-Cicho! Daj mi dokończyć. Pogodziłam się ze Stef, bo to głównie dzięki niej jesteśmy razem, bo prawdopodobnie byłabym z Michaelem a Tobie bym dała kosza. - zaśmiałam się.
-Ej! Co to ma być? - udawał obrażonego.
-Dobra mniejsza o to. Oni zaprosili mnie na kawę, pogadaliśmy chwilę i wróciłam do domu. A wiesz że Michi zabiera Stef na zgrupowanie?
-Czyli będziesz spędzać czas z nią a nie że mną tak? - zapytał robiąc smutną minę.
-Gadasz jak potłuczony. Przecież nie muszę być cały czas na wyciągnięcie czyjejś ręki. Możemy przecież spędzać czas wszyscy razem.
-Z Hayboeckiem? Nie wiem czy to dobry pomysł.
-Nie zabijecie się przecież. Zrobisz to dla mnie? - zapytałam robiąc maślane oczy.
-No dobrze.. - westchnął, a ja wstałam by go mocno przytulić od tyłu.
-Mój kochany.. - zaczęłam mu "słodzić" i pocałowałam go w głowę. - Ja będę się zbierać bo za godzinę mam wizytę u fryzjera. - dodałam.
-Idziesz do fryzjera? Co będziesz zmieniać?
-Zobaczysz panie ciekawski. - odparłam i pozostawiłam go samego w kuchni.
Z szafy wyjęłam ciemną koszulę w jakieś wzory, czarne spodnie i w łazience zrobiłam lekki makijaż. Nie pokazywałam się Gregorowi na oczy, bo chciałam by dopiero zobaczył mnie gdy wrócę.
Postanowiłam rozjaśnić moje blond włosy. Miałam raczej ciemny blond a teraz będę miała moje wymarzone jasne włosy. Uznałam że przy okazji podetne nieco końcówki.
Efekt końcowy był znakomity. Fryzjerzy czynią cuda... Gregorowi normalnie szczęka opadnie! Ale głównie o to mi chodziło...
Wstąpiłam jeszcze do sklepu by kupić zapasy wody, które się nam skończyły i coś na kolację. Nie miałam pomysłu co zrobić więc padło na najzwyklejszą w świecie sałatkę. Coś zdrowego i lekkiego bo w końcu muszę zarówno ja jak i mój facet dbać o wagę. Zauważyłam że kilkoro mężczyzn się za mną oglądało, co dodało mi jeszcze pewności siebie. Z uśmiechem wyszłam ze sklepu i podążałam w stronę samochodu.
-Wrocilam! - krzyknęłam z korytarza i chwilę później udałam się do salonu skąd usłyszałam dźwięk jakiegoś meczu i głośną rozmowę, albo raczej przekrzykiwanie mężczyzn. Oho, mamy gości... Pewnie nawet nikt nie usłyszał że jestem w domu.
-Cześć! - również krzyknęłam kiedy weszłam już do salonu. Mina wszystkich chłopaków - bezcenna. Kurcze, zaraz poczuje się jak jakaś bogini!
-Panowie, na was już czas. Muszę zająć się moją kobietą. - powiedział uradowany Greg.
-Nie wygłupiaj się. Jest dopiero ósma. Dokończcie sobie mecz, a ja idę coś zjeść. - odparłam.
-Nie oglądniesz z nami? Real gra z Bayernem w Lidze Mistrzów. - zachęcał mnie Fettner.
-Nie, wolę jeść. - powiedziałam i ukradłam im jedno z piw które leżały na stoliku.
-Ej! To nasze! - krzyknął Krafter, a ja odeszłam wystawiając im środkowego, na co inni zareagowali śmiechem. Tak jestem niegrzeczna...
Przyrządziłam sobie sałatkę, którą potem zjadłam sama. Poszperałam jeszcze coś w telefonie, a później poszłam do łazienki by się umyć. Kiedy wyszłam spod prysznica, oni nadal tam siedzieli chociaż mecz się już skończył. Greg nie raczył ani razu do mnie przyjść, zapytać co robię. Wolał siedzieć z kolegami... Nie no chyba za bardzo narzekam. W końcu po to ich zaprosił by spędzić z nimi czas.
Było już wpół do jedenastej, więc postanowiłam iść spać. Tylko ciekawe jak zasne przy tym gwarze...
Tłukłam się po łóżku dobre pół godziny. Kiedy usłyszałam jak się żegnają jakoś mi ulżyło. Może teraz uda mi się zasnąć. Gregor wszedł do pokoju mamroczącz coś pod nosem, a chwilę później wpadł na szafę. Pewnie się upił... I jak tu z nim spać? Położył się obok mnie i rzucił na mnie swoją "łapę" . Leżałam w takim bezruchu już dziesięć minut. Nie no nie wytrzymam! Wyswobodziwałam się spod jego ucisku, wzięłam z szafy jakiś koc i poszłam spać na kanapę w salonie. Oj rano jak wytrzeźwieje to dam mu popalić!
-Co ty robisz na kanapie kochanie? - zapytał jeszcze zaspanym głosem.
-Spałam tu. Zalałeś się w cztery dupy i nie dałeś mi spać.
-Skarbie nie bądź zła. - powiedział i podszedł do mnie, próbójąc mnie pocałować ale ja wstałam z kanapy.
-Dziś sam sobie robisz śniadanie. Kawę też. - dodałam jeszcze i poszłam w stronę łazienki. Kiedy odbyłam poranną toaletę, udałam się do kuchni gdzie czekał Greg z dwoma talerzami na których znajdowała się jajecznica.
-Kochanie nie gniewaj się, ja naprawdę przepraszam. Patrz zrobiłem nam śniadanie a kawy się już parzy. - powiedział i zaczął całować mnie po rękach.
-No dobrze już dobrze. Zjedzmy to bo umieram z głodu.
-Dlaczego nie zaprosiłeś wczoraj Michaela? Przecież on też należy do waszej drużyny. - zapytałam go.
-Nie lubię go, wiesz o tym. - odparł.
-On będzie się czuł odtrącony. Tobie by było miło gdyby ktoś zaprosił wszystkich oprócz ciebie?
-Nie broń go już tak.
-Mówię prawdę. A ty wreszcie mógłbyś się z nim pogodzić. Możesz jako pierwszy wyciągnąć do niego rękę i zakopać ten topór wojenny.
-Ja mu nie będę żadnej ręki podawał. A może coś między wami jest? Chyba nie powiesz mi że wczoraj byłaś trzy godziny tylko u fryzjera. - powiedział drwiąc. Oj nie będziesz tak do mnie mówił...
-Nic między nami nie ma! Nie wiem jak możesz tak nawet mówić. A i dla twojej wiadomości, byłam u fryzjera a później na zakupach i na stacji zatankować samochód. Nie myśl że wszystko da się zrobić w dwie minuty. Odechciało mi się jeść, wychodzę. - powiedziałam i udałam się w kierunku drzwi. Zdenerwował mnie chyba pierwszy raz odkąd jesteśmy razem.
~~~•••~~~
Nie wiem co tu napisać ;p Do zobaczenia w następnym!! 😘
~iridesxenxe
-Podsłuchujesz nas? - zapytał blondyn. Nie mogłam odpowiedzieć, że tak. Tylko co by im tu powiedzieć..
-Nie, tylko szłam skrótami i telefon mi spadł. - oznajmiłam, a oni chyba to kupili. Niezły blef Saro...
-Długo się nie widzieliśmy. Dlaczego mi nie powiedziałaś że wyjeżdżasz Stef? - zapytałam.
-Byłaś na mnie zła za sytuację z Michaelem. Myślałam że już nie będziesz mnie chciała znać.
-To prawda. Byłam zła. Ale wiesz co? To głównie twoją zasługa, że jestem teraz w naprawdę szczęśliwym związku. - powiedziałam z pokrzepiającym uśmiechem.
-Czyli wybaczysz mi? Bardzo mi ciebie brakuję.. - zapytała ze smutnym wyrazem twarzy.
-Wybaczę ci. Chodź no tu - odpowiedziałam i rozłożyłam ręce, tak byśmy mogły się przytulić. Michael stał nie odzywając się i przyglądał się nam.
-Myje chyba też musimy podać sobie rękę na zgodę i zapomnieć o wszystkim. - zwróciłam się do blondyna z wystawioną i gotową do uścisku ręką.
-Zgoda. - odpowiedział, lekko uśmiechając się i podała mi dłoń.
-To ja może proponuje wspólny wypad na kawę. Co wy na to? - zapytała Stefi.
-Mi jak najbardziej pasuje. Saro?
-No dobrze, chodźmy. - odparłam i udaliśmy się do pobliskiej kawiarni. Nie bardzo pasowały tam moje spodenki sportowe i koszulka, ale przecież nikt mnie za to nie wygoni.
Zajęliśmy jeden z wolnych stolików i po złożeniu zamówienia zaczęliśmy rozmawiać głównie o wyjeździe na zgrupowanie. Mojej uwadze nie umknęło to, że Michi bardziej przyglądał się mnie niż Stef.
-To opowiadaj Saro, jak tam u ciebie i Gregora? - zapytała Stefana.
-Bardzo dobrze. Wprowadziłam się do niego, zdążyłam już zrobić mu rewolucje kiedy to pojechał do Linz, no i ogólnie jak narazie jest bezkonfliktowo. - odpowiedziałam z uśmiechem.
-To świetnie! Nam z Michaelem też się super układa. - powiedziała obejmując ukochanego. W sumie to wygladali na szczęśliwych co bardzo mnie cieszyło.
-Dobrze, to ja chyba będę się zbierać, bo facet się będzie martwił, że mnie długo nie ma. To mam nadzieję do zobaczenia na Wyspach. - powiedziałam żegnając się z nimi i wyszłam.
Cóż za spotkanie...
-Już jestem! - zawołałam z progu ale odpowiedziała mi głucha cisza. Weszłam dalej i faktycznie nikogo nie było. Psa też nie było więc pewnie poszli na spacer. Dziś byłam pełna energii toteż postanowiłam zrobić domowe porządki. Umyłam okna, łazienkę, a moich mężczyzn nadal nie było. O wilku mowa. Chyba właśnie przyszli. Poszłam w stronę korytarza.
-Gdzie wyście tyle byli? - zapytałam.
-Szukaliśmy cię. Długo nie wracałaś. - odparł z troską.
-Mogłeś zadzwonić.
-Nie wzięłaś telefonu skarbie.
-Ano przecież. - powiedziałam i pacnęłam się w czoło.
-Dobrze już, ale przynajmniej spacer z psem odchaczony. Tak mi się chce pić..
-Chodź, przy okazji opowiem ci coś. Nie uwierzysz kogo spotkałam. - odpowiedzialam i udaliśmy się w stronę kuchni, po czym zasiedliśmy przy wyspie.
-Kogo spotkałaś? - zapytał zaciekawiony.
-Michaela i Stefi. Obściskiwali się na ławce w parku.
- Co? To oni są razem?- zapytał zdziwiony.
-Tak są razem. Nie gadałabym z nimi ale głupia postanowiłam się pobawić w detektywa i zaczęłam ich podsłuchiwać, a kiedy wycofywałam się to stanęłam na gałęzi a ona się złamała i się wydało.
-Ciebie gdzieś z domu wypuścić to..
-Cicho! Daj mi dokończyć. Pogodziłam się ze Stef, bo to głównie dzięki niej jesteśmy razem, bo prawdopodobnie byłabym z Michaelem a Tobie bym dała kosza. - zaśmiałam się.
-Ej! Co to ma być? - udawał obrażonego.
-Dobra mniejsza o to. Oni zaprosili mnie na kawę, pogadaliśmy chwilę i wróciłam do domu. A wiesz że Michi zabiera Stef na zgrupowanie?
-Czyli będziesz spędzać czas z nią a nie że mną tak? - zapytał robiąc smutną minę.
-Gadasz jak potłuczony. Przecież nie muszę być cały czas na wyciągnięcie czyjejś ręki. Możemy przecież spędzać czas wszyscy razem.
-Z Hayboeckiem? Nie wiem czy to dobry pomysł.
-Nie zabijecie się przecież. Zrobisz to dla mnie? - zapytałam robiąc maślane oczy.
-No dobrze.. - westchnął, a ja wstałam by go mocno przytulić od tyłu.
-Mój kochany.. - zaczęłam mu "słodzić" i pocałowałam go w głowę. - Ja będę się zbierać bo za godzinę mam wizytę u fryzjera. - dodałam.
-Idziesz do fryzjera? Co będziesz zmieniać?
-Zobaczysz panie ciekawski. - odparłam i pozostawiłam go samego w kuchni.
Z szafy wyjęłam ciemną koszulę w jakieś wzory, czarne spodnie i w łazience zrobiłam lekki makijaż. Nie pokazywałam się Gregorowi na oczy, bo chciałam by dopiero zobaczył mnie gdy wrócę.
Postanowiłam rozjaśnić moje blond włosy. Miałam raczej ciemny blond a teraz będę miała moje wymarzone jasne włosy. Uznałam że przy okazji podetne nieco końcówki.
Efekt końcowy był znakomity. Fryzjerzy czynią cuda... Gregorowi normalnie szczęka opadnie! Ale głównie o to mi chodziło...
Wstąpiłam jeszcze do sklepu by kupić zapasy wody, które się nam skończyły i coś na kolację. Nie miałam pomysłu co zrobić więc padło na najzwyklejszą w świecie sałatkę. Coś zdrowego i lekkiego bo w końcu muszę zarówno ja jak i mój facet dbać o wagę. Zauważyłam że kilkoro mężczyzn się za mną oglądało, co dodało mi jeszcze pewności siebie. Z uśmiechem wyszłam ze sklepu i podążałam w stronę samochodu.
-Wrocilam! - krzyknęłam z korytarza i chwilę później udałam się do salonu skąd usłyszałam dźwięk jakiegoś meczu i głośną rozmowę, albo raczej przekrzykiwanie mężczyzn. Oho, mamy gości... Pewnie nawet nikt nie usłyszał że jestem w domu.
-Cześć! - również krzyknęłam kiedy weszłam już do salonu. Mina wszystkich chłopaków - bezcenna. Kurcze, zaraz poczuje się jak jakaś bogini!
-Panowie, na was już czas. Muszę zająć się moją kobietą. - powiedział uradowany Greg.
-Nie wygłupiaj się. Jest dopiero ósma. Dokończcie sobie mecz, a ja idę coś zjeść. - odparłam.
-Nie oglądniesz z nami? Real gra z Bayernem w Lidze Mistrzów. - zachęcał mnie Fettner.
-Nie, wolę jeść. - powiedziałam i ukradłam im jedno z piw które leżały na stoliku.
-Ej! To nasze! - krzyknął Krafter, a ja odeszłam wystawiając im środkowego, na co inni zareagowali śmiechem. Tak jestem niegrzeczna...
Przyrządziłam sobie sałatkę, którą potem zjadłam sama. Poszperałam jeszcze coś w telefonie, a później poszłam do łazienki by się umyć. Kiedy wyszłam spod prysznica, oni nadal tam siedzieli chociaż mecz się już skończył. Greg nie raczył ani razu do mnie przyjść, zapytać co robię. Wolał siedzieć z kolegami... Nie no chyba za bardzo narzekam. W końcu po to ich zaprosił by spędzić z nimi czas.
Było już wpół do jedenastej, więc postanowiłam iść spać. Tylko ciekawe jak zasne przy tym gwarze...
Tłukłam się po łóżku dobre pół godziny. Kiedy usłyszałam jak się żegnają jakoś mi ulżyło. Może teraz uda mi się zasnąć. Gregor wszedł do pokoju mamroczącz coś pod nosem, a chwilę później wpadł na szafę. Pewnie się upił... I jak tu z nim spać? Położył się obok mnie i rzucił na mnie swoją "łapę" . Leżałam w takim bezruchu już dziesięć minut. Nie no nie wytrzymam! Wyswobodziwałam się spod jego ucisku, wzięłam z szafy jakiś koc i poszłam spać na kanapę w salonie. Oj rano jak wytrzeźwieje to dam mu popalić!
-Co ty robisz na kanapie kochanie? - zapytał jeszcze zaspanym głosem.
-Spałam tu. Zalałeś się w cztery dupy i nie dałeś mi spać.
-Skarbie nie bądź zła. - powiedział i podszedł do mnie, próbójąc mnie pocałować ale ja wstałam z kanapy.
-Dziś sam sobie robisz śniadanie. Kawę też. - dodałam jeszcze i poszłam w stronę łazienki. Kiedy odbyłam poranną toaletę, udałam się do kuchni gdzie czekał Greg z dwoma talerzami na których znajdowała się jajecznica.
-Kochanie nie gniewaj się, ja naprawdę przepraszam. Patrz zrobiłem nam śniadanie a kawy się już parzy. - powiedział i zaczął całować mnie po rękach.
-No dobrze już dobrze. Zjedzmy to bo umieram z głodu.
-Dlaczego nie zaprosiłeś wczoraj Michaela? Przecież on też należy do waszej drużyny. - zapytałam go.
-Nie lubię go, wiesz o tym. - odparł.
-On będzie się czuł odtrącony. Tobie by było miło gdyby ktoś zaprosił wszystkich oprócz ciebie?
-Nie broń go już tak.
-Mówię prawdę. A ty wreszcie mógłbyś się z nim pogodzić. Możesz jako pierwszy wyciągnąć do niego rękę i zakopać ten topór wojenny.
-Ja mu nie będę żadnej ręki podawał. A może coś między wami jest? Chyba nie powiesz mi że wczoraj byłaś trzy godziny tylko u fryzjera. - powiedział drwiąc. Oj nie będziesz tak do mnie mówił...
-Nic między nami nie ma! Nie wiem jak możesz tak nawet mówić. A i dla twojej wiadomości, byłam u fryzjera a później na zakupach i na stacji zatankować samochód. Nie myśl że wszystko da się zrobić w dwie minuty. Odechciało mi się jeść, wychodzę. - powiedziałam i udałam się w kierunku drzwi. Zdenerwował mnie chyba pierwszy raz odkąd jesteśmy razem.
~~~•••~~~
Nie wiem co tu napisać ;p Do zobaczenia w następnym!! 😘
~iridesxenxe
Hej! :)
OdpowiedzUsuńZaprosiłaś więc jestem!
Nikt nie będzie się na Ciebie gniewał. Każdy kiedyś zaczynał i każdy musi się jakoś wybić w blogowym światku :) My z Anią również tak zaczynałyśmy. Dobrze, że miałaś chociaż na tyle ogłady żeby przeczytać i skomentować rozdział przed zaproszeniem :P Nie każdy tak robi co jest... smutne. Ale nie o tym przecież mowa. Przejdźmy do meritum.
Co prawda przeczytałam tylko ten rozdział, ale jak będę mieć więcej czasu to nadrobię wszystko :) I śmiem stwierdzić, że piszesz bardzo fajnie :) Lekko i szybko się czyta. Prosty język. Co się chwali :) Tylko ten Gregor... nie jest tajemnicą, że za nim nie przepadam (chociaż jest jednym z głównych bohaterów mojego i Ani opowiadania ;D). Ważne, że Sara jest bardzo radosną dziewczyną (co swoją drogą w ogóle nie pasuje do Gregora, a do Michaela... tak, Michelin <3). Ale ja zawsze teamMorgi# ;D
Jestem ciekawa jak dalej rozwinie się u Ciebie akcja. Czy Gregor dalej będzie tak beznadziejnie zazdrosny i czy między Miśkiem a Sarą coś się jeszcze wydarzy :) Pisz szybko następny! I oczywiście nie zapomnij poinformować :) Dodaję Cię do polecanych.
Korzystając z okazji zapraszam na nowy rozdział: http://byc-blizej-ciebie-chce.blog.onet.pl/
Aaa... zapomniałabym. Wszystkiego najwspanialszego z okazji jutrzejszych urodzin! :)
Buziaki :*
W raju pierwsze zgrzyty? :D Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńI sielanka się skończyła. Ciekawi mnie co teraz zrobi Sara, mam nadzieję, że nie spotka się z Hayböckiem bo wtedy z Gregorem pokłócą się jeszcze bardziej. Jestem ciekawa jak to rozwiniesz. Nie ma sytuacji bez wyjścia :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział :D