5. Ucieczka

*MICHAEL*
< po śniadaniu w pokoju Michaela i Stefana >

-O stary, ale się najadłem. Masz w ogóle jakaś partnerkę na ten dzisiejszy bal? - zapytał mnie Stefan, klepiąc się po brzuchu.
-Nie.
-Co ci się dzieje? Od wczoraj jesteś jakiś nieobecny.
-Wiem o zakładzie.
-Jakim zakładzie?
-No o tym że Gregor chcę zaliczyć Sarę.
-No dobra według mnie to też jest powalone ale wiesz jaki jest Schlierenzauer. On chyba nie pakuje się w dlugie związki po zerwaniu z Sandrą.
-No ale jak on śmie! Ja nie pozwolę skrzywdzić Sary.
-No ja od początku nie uważałem że to dobry pomysł...
-Musimy jej o tym powiedzieć.
-No tak, to by było nie fair w stosunku do niej, tym bardziej że to taka fajna dziewczyna.
-Właśnie. Ale dzisiaj ten pieprzony bal. Ona będzie wściekła.
-To może poczekamy do końca balu?
-Ale on może skorzystać z okazji i osiągnąć cel.
-No to nie spuszczajmy jej z oka. Możemy z nią cały czas rozmawiać, ewentualnie pilnować żeby Gregor nie dosypał jej nic do picia.
-Dobra, tak zrobimy.

Nie mogłem dopuścić by ktoś skrzywdził moją przyjaciółkę. Sara jest zbyt fajna. Sam bym chciał żeby była dla mnie kimś więcej. Wiem tylko że jak powiem jej o tym cholernym zakładzie, to może nie ufać mężczyzną przez jakiś czas bo to bardzo wrażliwa osoba. Może tylko zgrywa twardą, ale ja wiem jaka jest naprawdę...

GODZ. 21:30 (BAL TRWA)
*SARA*

Ten bal jest świetny. Nawet nie żałuję że poszłam z Gregorem. W sumie to chyba mnie do siebie przekonał. Co chwila prawi mi komplementy a ja rumienie się jak głupia. Cały czas tylko przyglądają mi się Michael i Stefan. Chcą zatańczyć czy co? Gadaliśmy już trochę. Trochę dziwnie się zachowują.

-Sara, możemy pogadać? - zagadnął Michael.
-No pewnie, co się dzieje?
-Ale może chodźmy na dwór...
-No dobra, a teraz mów.
-No bo.. kurde to nie takie proste.
-Michael co się stało? Coraz bardziej się boję.
-No ok. Radził bym ci nie zadawać się z Gregorem.
-Co? Ale dlaczego?
-Sara on.. on założył się z chłopakami że cię zaliczy jako pierwszy. - powiedział blondwłosy jednym tchem, a ja nie dowierzałam w to co słyszałam.
-Ale co? Jak to?
-No wtedy w pierwszy dzień jak przyszłaś na stołówkę i cię zauważyliśmy to wszystkim nam się spodobałaś i on wtedy to powiedział. - odparł jak dotąd milczący Kraft.
-Co za dupek! Nie wierze.. jak mogłam być taka głupia? Przepraszam was ale idę się przejść. - powiedziałam i poszłam.
Wiedziałam że jest zbyt pewny siebie, ale żeby był taki chamski? Już zaczęłam wierzyć że jest całkiem fajny.. Nie mam ochoty już na niego patrzeć. Czuje się jak rzecz. Uraziło mnie to. Chyba zrobiłabym wszystko by nie móc go już oglądać... Dobra, teraz idę do domu bo chce się wyspać.

JUTRO

Wstałam z lekkim grymasem na twarzy. Może nie wypiłam wczoraj dużo, ale źle znoszę nawet najmniejszy kac. Byłam zdenerwowana. Dlaczego? Ano dlatego że pewnie dziś zobaczę tego debila. A może debil to za mało powiedziane? Nieważne... Jakoś źle czuje się teraz będąc pośród nich. Może i jest Michael ale to nic nie zmienia. Nie mam ochoty nic jeść. Pójdę odrazu na trening. Jak pomyślałam tak też zrobiłam. Poszłam prosto na trening, rozciągnęłam się, rozgrzałam mięśnie i ruszyłam na górę. Siadłam na belce, odepchnełam się od niej i zjechałam po rozbiegu. Gdy się wybiłam już wiedziałam, że coś zrobiłam nie tak. Silny podmuch wiatru zepchnął mnie na lewą stronę, a ja nie mogłam już nic zrobić i z hukiem spadłam na nogę. Cholernie bolało. Na treningu byłam jak narazie tylko ja i Manuel, który do mnie podbiegł, gdy zwijałam się z bólu.

-Boże Sara! Nic ci nie jest?!
-Boli! Pomóż mi! Proszę
-Medycy już idą, będzie dobrze. - powiedział Fettner i pocałował mnie w czoło. Tak strasznie bolało. Bałam się że to coś poważnego. Nie mogłam się podnieść...

KILKA GODZIN PÓŹNIEJ

Chyba straciłam przytomność... Obudziłam się jak myślę w jakimś szpitalu. Spod materiału wystawała mi noga, a na niej w okolicy sinego i zszytego szwami kolana były porysowane jakieś strzałki. Co się stało? Czy oni mi właśnie pocieli kolano? Na to wygląda... Już nie bolało tak bardzo. Przeniosłam wzrok na stoliczek obok. Pełno na nim kwiatów. To pewnie chłopcy. Nadal nienawidziłam Gregora. Obawiałam się że tu przyjdzie. Zaraz... Skoro mam teraz obolałe, zoperowane kolano, to raczej skakać nie będę. Może to okazja by nawiać? Zsunęłam się z łóżka i sprawdziłam czy mogę chodzić. Mogę ale trochę boli. Dostrzegłam obok drzwi kulę. Pewnie jest dla mnie. Wzięłam ją, wyciągnęłam jakieś ubrania z torby która leżała obok. Pokuśtykałam do łazienki i się przebrałam. Spojrzałam przez okno, by zorientować się gdzie jestem. Chyba jakieś drugie piętro. Nie tak wysoko... Spokojnie, skakać nie będę. Tylko żeby mnie nikt nie zauważył. Może nie bo pozbyłam się tej głupiej sukieneczki szpitalnej, która nosiłam. Wzięłam swoją torbę i udałam się do windy. Modliłam się tylko by nikt mnie nie zatrzymał. Chyba się udało, ale przecież muszę iść do ośrodka po samochód i resztę rzeczy. Sprawdziłam godzinę na telefonie. Dziesiąta. Chyba mają trening. Dobrze, że Michael oprowadził mnie po Innsbrucku i wiedziałam gdzie jestem. Jakieś 800m od ośrodka. Trochę jest ale może dojdę w pół godziny z tym moim teraźniejszym tempem.
Zakradłam się po cichu na górę i dotarłam do pokoju. Zaczęłam się pakować i usłyszałam jakieś głosy. Cholera to oni! Schowałam się do szafy (?)  i myślałam co dalej. Udało mi się słyszeć ową rozmowę.
-To co? Idziemy odwiedzić Sarę? - zapytał Michael. Michael. Tak bardzo chciałam go przytulić i powiedzieć że stąd uciekam, ale nie mogę...
-Pewnie chodźmy teraz. - powiedział Schlierenzauer i słyszałam jak schodzą
-Ej ja jeszcze wezmę jej tego jej laptopa. Lubiła rozmawiać przez Skype. - powiedział Michael i wszedł do mojego pokoju. Słyszałam jakieś szumy. Ciekawe czy go znajdzie... Wtem ja wydałam z siebie głośny, niepochamowany ryk kichniecia. Chyba się wydałam.
-Jest tu ktoś? To któryś z was?
Dobrze, że szafa stała koło drzwi, a Michael nie jest taki spostrzegawczy. Usłyszałam jak wyszedł z pokoju. -Teraz albo nigdy- Wyszłam dokończyłam pakowanie i wzięłam nogi za pas. Wsiadłam do samochodu i odjechałam ucieszona. Musiałam teraz coś robić by zarobić na jakieś mieszkanie. Mam 20 lat, więc nie wrócę do domu dziecka. A czy wrócę do skoków? Nie wiem. Nie kręciło mnie to. Robiłam to dla taty. Może i dobrze skakałam, ale od zawsze kochałam siatkówkę. Chciałam zostać siatkarką. Jestem wysoka, grałam dobrze... Może by tak spróbować? Narazie muszę pojechać w cholerę żeby mnie nie znaleźli. Spać będę w samochodzie, a pieniędzy jeszcze mam trochę. Ale chwila... David! Przecież to moja jedyna rodzina! Że też wcześniej o nim nie pomyślałam.

*MICHAEL* (SZPITAL)

Nie ma Sary! Uciekła! Gdzie?! Zasrany personel. Nic nie dopilnują!
Dzwoniłem dwadzieścia cztery razy i nic... To przez Schlierenzauera. Nie daruję mu tego...

                                           ~~~•••~~~

Długo oczekiwana piątka :) Trochę się porobiło ^^ Nie będę się rozpisywać.. Do następnego! Postaram się już nie robić takich przerw :D PS. Z góry przepraszam za błędy!
                                                                       ~iridesxenxe




Komentarze

  1. Kiedy nowa część? Nie mogę się doczekać. Pozdrawiam ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następna pewnie gdzieś po niedzieli, zobaczę jak z weną będzie :p również pozdrawiam :* ♡

      Usuń
  2. Kurcze, nie wiem czy wytrzymam do następnej części ;) Rozdział wspaniały. Nie mogę się doczekać kolejnego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wytrzymasz 🙌 Dziękuję 😀 do następnego! 🙋💕

      Usuń
  3. Hej! 😘 Super, że jest piątka. ☺ No i się wydało Sara tak łatwo nie wybaczy teraz Gregorowi, ale motywu jej ucieczki mimo wszystko nie do końca rozumiem. 😅 Teraz to mam taki mętlik w głowie przed kolejną częścią. 😁 Do zobaczenia w nexcie! 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka 😘 Sara to postać chaotyczna więc co przyjdzie jej do głowy to poprostu to robi 😁 Nie wiem czy to bardziej wada czy zaleta ale nieważne😇 Do zobaczenia! 🙋👐

      Usuń
  4. Szalona ta Sara haha
    Nie mogę się zdecydować czy bardziej chcę by była z Gregorem czy Michaelem ale...Czas pokaże. Mam nadzieję 😝
    Życzę mnóstwo weny i...do następnego! 💕

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział XII

4. Rajd uliczny i zakupy

Rozdział XIII