4. Rajd uliczny i zakupy

Obudziłam się oczywiście spóźniona na śniadanie. Dość mocno spóźniona. Była 8:00, co oznaczało, że można było już wstawić się na śniadaniu. No ale jak ubiorę się w ekspresowym tempie, to uda mi się jeszcze coś zjeść przed treningiem. Tak też zrobiłam. Odbyłam szybką poranną toaletę i ubrałam się w jakieś wygodne ubrania. Wyszłam gdzieś dwadzieścia po ósmej i zamierzałam w stronę stołówki. Był tam jeszcze Stefan i jakiś dwóch chłopaków z kadry B, bodajże Aschenwald i Tollinger. Dosiadłam się do bruneta, który chyba też był spóźniony, bo miał na talerzu jeszcze sporo swojego posiłku.

-No cześć Stefciu, ty też spóźniony?
-Zarwana noc. Wczoraj poznałem fajną dziewczynę, na dodatek niższą ode mnie. I jaka ładna... Pisaliśmy całą noc. A ty co tak długo spalaś?
-No to gratuluję! Ano wiesz.. jestem typowym śpiochem i 10 godzin snu to małooo. Nawet mój budzik jest za cichy żeby mnie obudzić.
-Ja nie nastawiam budzika, bo Michael ma taki głośny, że budzi takich gości z pokoju naprzeciw.
-Muszę go poprosić żeby mi pożyczył skoro taki dobry. Dobra jedźmy bo trening za 5 minut..

Przyszłam na trening jako ostatnia. Normalka. Najpierw były ćwiczenia rozciągające. Michi cały czas się do mnie uśmiechał, co nie umknęło uwadze nieco yyy.. zdenerowanemu? Gregorowi. Nie wiem jaki jest Gregor. Na razie sądzę tylko że jest arogancki i zapatrzony w siebie. Chociaż może i romantyk? Niby przyniósł mi kwiatka prosto z ogródka, albo tak tylko się zgrywał. Chociaż ja lubię takie nieco tandetne błahostki. Urocze to jest.
Trening zakończył się jak dla mnie pomyślnie, bo oddałam dwa skoki za punkt K. Tylko jakoś się źle czułam. Tym razem tak serio źle. Czułam się słabo, bolał mnie brzuch. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w pokoju, ale nie było mi to dane.

-Siegel, czy ty mnie unikasz? - spytał mój najlepszy przyjaciel - Gregor Schlierenzauer.
-Nie unikam, po prostu nie mam ochoty z nikim rozmawiać.
-Czemu?
-Źle się czuje.
-Źle w sensie że tak jak wczoraj?
-Nieee. Teraz tak naprawdę. Przepraszam, ale chcę iść do pokoju. Brzuch mi skręca.
-Może przynieść ci jakieś tabletki rozkurczowe i herbatkę miętową?
-Jakbyś mógł. - uśmiechnęłam się.
-Dla Ciebie wszystko. Idź do łóżka, a ja zaraz ci je przyniosę.
-Dziękuje.
-A gdzie jakiś przytulas, czy coś takiego?
-No chodź tu. - westchnęłam i go przytuliłam. Ja przytuliłam Schlierenzauera? Nieee. A jednak. Może on nie jest taki zły?
Doszłam do pokoju i położyłam się pod kołderką. O tak. Mogę tak wiecznie. Tylko może bez tego bólu brzucha...
Leżałam sobie, a w międzyczasie mi się kimnęło. Może spałam jakieś dziesięć minut i obudziło mnie lekkie szturchanie w ramie.

-Przyniosłem ci wszystko. Przepraszam, że cię budzę ale herbata wystygnie.
-Dziękuje, to bardzo miłe.
-Nie ma za co. Zawsze do usług.
-Ale nic tu nie dosypałeś?
-Nie wiem, zobacz.
-Gregor!
-No nic, nic. Możesz pić, jest naprawdę dobra. Gdybym był nie miły, to wypił bym pół, a może całą.
-Zostawię ci trochę. Jeśli chcesz.
-Ale tylko trochę, ty się masz kurować, bo pojutrze jest nasz bal.
-O nie, zapomniałam o nim! Ja nawet sukienki nie mam.
-No to jutro idziemy na zakupy! - klasnął uradowany w dłonie.
-Jaki idziemy? Poradzę sobie.
-Nie znasz Innsbrucka Sara. Poza tym jesteś moją partnerką, to ja zafunduje ci ta sukienkę.
-No chyba żartujesz...
-Nie.
-Pójdziemy razem ale ja płacę.
-No dobrze.

Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, a rozmowa się nawet kleiła. Gdy Gregor wyszedł do siebie, a ja niedługo później poszłam spać.

Rano obudziłam się w dobrym nastroju. Już nic mi nie dolegało. Zeszłam na śniadanie nawet przed czasem, a jak dla mnie to była jakaś nowość. Zjadłam je siedząc sama i myśląc o dzisiejszym "wypadzie" na zakupy ze Schlierenzauerem. Dawno nie chodziłam w jakiejkolwiek sukience. Ostatnią jaką na sobie miałam to chyba tą ze studniówki, która odbyła się dwa lata temu. Mówią, że studniówka to jeden z najważniejszych dni w życiu. Dla mnie była ona jednym z najsmutniejszych. To właśnie tam widziałam jak mój ówczesny chłopak całował się z dziewczyną z mojego roku. Nie wiem czy wiedział że tam mam studniówkę. Jak ja go zapraszalam to mi odmawiał, mówiąc, że musi zaopiekować się dziadkiem po zawale. Uwierzyłam mu. Podobno byli ze sobą już dwa miesiące przed tą studniówką. A ja? Ja chodziłam z nim odkąd doszłam do tego liceum sportowego. Czyli 3 lata...

Po zjedzonym śniadaniu przyszła pora na trening. Pierwszy skok oddałam nienadzwyczajny bo 117m. Drugi był o wiele lepszy. Skończyłam 137m, ale zaliczyłam glebę. Nic mi jednak nie było i szybko wstałam, podnosząc rękę, że jest dobrze. Później wszyscy przychodzili i pytali się czy nic mi nie jest. Denerwujące to było..
W drodze do ośrodka podbiegł do mnie Gregor.

-Ty też przyszedłeś zapytać czy nic mi nie jest? - zapytałam już poirytowana ta sytuacją.
-Nie, ja chciałem zapytać kiedy jedziemy po sukienkę. - powiedział uśmiechając się.
-Nie wiem, możemy zaraz tylko się jeszcze muszę ogarnąć.
-Dobra, mi pasuje. To za pół godziny u ciebie?
-Okej, może być. - powiedziałam i rozstaliśmy się w korytarzu.

PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ

*puk puk*

-Gotowa?
-Gotowa. - odpowiedział i wepchnął moją rękę pod swoją, a ja popatrzyłam się na niego śmiejąc się i przewracając oczami.
-Milusio. - powiedział szczerząc się.
-Oj Gregor, Gregor.
-Co Saro? Nie chcę żebyś mi uciekła.
-To do przymierzalni też idziesz ze mną?
-Tak! - powiedział, a ja tylko przewróciłam oczami i wsiadłam do mojego Mercedesa.
-Czemu nie jedziesz ze mną? Czyje to w ogóle auto?
-Jedziemy albo MOIM Mercedesem, albo jedziesz osobno.
-Swoją drogą ładny ten samochodzik. No ale dobra. A wyciągnełaś nim chociaż 80 na godzinę? - zaśmiał się.
-Wsiadaj to cię przewiozę tak, że do ośrodka będziesz chciał wracać pieszo.
-Brzmi groźnie, ale zaryzykuję.

Wsiedliśmy do samochodu, ja przekręciłam kluczyk w stacyjce, dodałam trochę gazu i nacisnęłam hamulec ręczny, a samochód obrócił się o 180 stopni. Gregor ścisnął mocno ten wihajster przyczepiony na górze zaraz na drzwiami samochodu, co mnie bardzo rozbawiło. Ruszyliśmy w kierunku centrum Innsbrucka, a ja nie schodziłam poniżej 70 na godzinę. Miałam włączone radio kierowców i jak usłyszałam, że "misiaczki" stoją na sto drugim kilometrze zwolniłam.

-Masz szczęście, że tam stoją.
-Sara? A w stronę powrotną mogę ją poprowadzić? Albo jedź wolniej..
-Wiedziałam! Ja poprowadzę, ale wolniej.
-A skąd ty tak umiesz?
-Za dużo Formuły 1 się oglądało. - zaśmiałam się i wtedy dojechaliśmy pod centrum handlowe w Innsbrucku.

Najpierw poszliśmy do jakiegoś męskiego sklepu i wybraliśmy ( a właściwie Gregor wybrał bo moje zdanie się nie liczyło ) ładną białą koszulę i czarne spodnie. Nie powiem nawet przystojnie w tym wyglądał, ale tak tylko trochę. Później poszliśmy wybrać coś dla mnie. Ja nie lubiłam jasnych kolorów. Najlepiej mi było w czarnym, dlatego upatrzyłam sobie pewną małą czarną i poszłam ją przymierzyć. Przejrzałam się w lustrze, które znajdowało się w przymierzalni i byłam zachwycona. Miałam nienaganną figurę, a sukienka idealnie przylegała do mojego ciała. Zdjęłam sukienkę, założyłam swoje ubrania w których wybrałam się na te zakupy i wyszłam z przymierzalni.

-Dlaczego mi się nie pokazałaś?
-Zobaczysz jutro.
-Ale ja chcę dzisiaj... - powiedział robiąc maślane oczy. Prawie mu uległam, ale dałam radę.
-Nie, zobaczysz jutro. W sumie to jest taki zabobon, że jak pan młody zobaczy pannę młodą w sukni przed ślubem to będzie nieszczęście, także wytrzymasz do jutra.
-Ale my się nie żenimy. Sara proszę nooo... - westchnął ciężko.
-Dam ci coś w zamian. - powiedziałam i lekko musnełam go ustami po policzku, a na jego twarzy zagościł wielki, szczery uśmiech.
-A mogę jeszcze raz? Proszę... - powiedział robiąc minę zabitego pieska.
-Co za dużo to nie zdrowo Gregor. Chodźmy już. - powiedziałam a on udawał obrażonego.
-A co powiesz na kawę? Nie daleko tu jest Starbucks, także moglibyśmy coś wypić, bo szczerze mówiąc, to jestem bardzo spragniony.
-No dobra, w sumie możemy iść bo jest dopiero 13:00.

Szliśmy w kierunku Starbucksa, Gregor opowiadał mi jakąś historię z treningu, a ja byłam pogrążona myślami o jutrzejszym dniu.

-Ej, słuchasz mnie?
-Co? Mówiłeś coś?
-Tak myślałem. Już jesteśmy. Co ci zamówić?
-Nie wiem. Ty mi coś wybierz. Ja jeszcze nigdy nie byłam w Starbucks.
-Dobrze, to ty zajmij stolik. - powiedział i odszedł w stronę lady.

*GREGOR*

Jutro był dzień, w którym idę z Sarą na bal inauguracyjny. Odkąd ona tu przyjechała, odkąd pierwszy raz ją zobaczyłem spodobała mi się. Ładna była, szczupła, taka trochę umięśniona i miała piękny uśmiech. Dużo się śmiała. Denerwuje mnie to, że przyjaźni się z Hayboeckiem. Jeszcze w tym pierwszym dniu kiedy przyjechała powiedziałem chłopakom o tym głupim zakładzie.. Teraz ja nie chcę być z nią dla głupiego zakładu. Sara podoba mi sie, ale chciałbym żeby nie była dla mnie taka yy.. oschła? Nie wiem jak to nazwać. Może to tylko przez te całe kobiece humorki. Mam tylko nadzieję że chłopaki zapomnieli o tym niby zakładzie. Gdyby Hayboeck się o tym dowiedział na pewno powiedziałby Sarze, a ona by mnie znienawidziła. Ale Hayboeck święty nie jest. Niby taki urażony że dziewczyna go zdradzała, a on sam ją zdradził i to jako pierwszy. Ona była załamana ale dała mu druga szansę.
Zamówiłem dla dziewczyny latte z karmelem, a dla siebie frappuccino. Poprosiłem sprzedawcę, by na kubku dziewczyny napisał jej imię z serduszkiem. Tak wiem, takie trochę tandetne, ale dziewczyny podobno takie lubią. Wziąłem dwa kubki z napojami i podążałem w stronę naszego stolika. Uśmiechnąłem się do Sary i podałem jej jej napój.

-Proszę, to twój. - powiedziałem.
-Dziękuje, o widzę jakiś napis jest.
-Tak, oni piszą tu zazwyczaj imiona.
-Z serduszkiem? - zapytała i uniosła lekko brew.
-Na moje życzenie. Wy dziewczyny podobno lubicie takie gesty.
-No powiem ci że to całkiem słodkie. - uśmiechnęła się tym najpiękniejszym na świecie uśmiechem.

Wypiliśmy nasze napoje, dużo przy tym rozmawiając. Było naprawdę miło. Chciałbym w końcu przekonać do siebie Sarę. Zależy mi na niej. Czyżbym ja, Gregor Schlierenzauer się zakochał? Nieee. Nie wiem.

*SARA*

Dzisiejszy dzień był całkiem fajny. Spędziliśmy z Gregorem miło czas i on pokazał mi tą swoją dobra stronę. Słodki był ten gest z serduszkiem na moim kubku. Ciekawe jak będzie jutro na balu. Boże, ja nawet chyba tańczyć nie umiem. Boję się że się zbłaźnie przed Gregorem. Może chociaż wyglądać będę dobrze bo ta sukienka bardzo mi się podoba. Ciekawe czy Michael z kimś idzie... jak dowiedział się że idę ze Schlierim był zły.. dlaczego? Nie wiem, przecież jesteśmy przyjaciółmi. To chyba mój najlepszy przyjaciel. Ufam mu. Najbardziej ze wszystkich.
Z tych rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk SMSa.

Od : Schlierenzauer
Lepiej sie wyśpij, bo jutro bawimy się całą noc 3:-)

Do : Schlierenzauer
Spokojnie, jutro nie ma treningu, to mogę spać do południa :p

Od : Schlierenzauer
Obudzę cię o ósmej rano albo wcześniej :) :*

Do : Schlierenzauer
Radzę nie, uwierz mi. Z moimi umiejętnościami rajdowymi się zapoznałeś, więc umówimy się na kolejną przejażdżkę.

Od : Schlierenzauer
Dobra nie będę cię budzić księżniczko ;) Zbyt bardzo się ciebie boję

I tak wymieniliśmy jeszcze kilka wiadomości, zgasiłam lampkę nocną, która stała na szafce nocnej obok mojego łóżka i zamknęłam oczy. Jeszcze raz myślałam o jutrzejszym dniu. W sumie to już nie pamiętam jak to jest bawić się na takich imprezach. Pewnie podeptam biednemu Gregorowi nogi. A i w wiadomości nazwał mnie księżniczką. Słodko. Coraz bardziej miły jest ten Gregor. Nie widziałam się dziś z Michaelem. Może by tak jeszcze wysłać do niego wiadomośc ma dobranoc? Tak chyba też zrobię. Otworzyłam oczy i sięgnęłam po telefon.

Do : Michael 
Mam nadzieję, że jeszcze nie śpisz. Nie widzieliśmy się dzisiaj. To znaczy... widziałam jak patrzyłeś się na mnie na treningu. Czemu nie przyszedłeś się przywitać?

Od : Michael
Nie, nie śpię. Przepraszam, ale byłem trochę zmartwiony i nie chciałem z nikim gadać.

Do : Michael 
Czyli nie jesteś na mnie zły czy coś? A czemu byłeś zmartwiony?

Od : Michael
Nie jestem. Przepraszam, ale nie mogę ci powiedzieć. Chcę mi się spać. Dobranoc Sara.

Do : Michael
Dobranoc Michi

Odpisałam mu i odłożyłam telefon na miejsce. Ciekawe czym byl tak zmartwiony. Nie wiem, nie chciał mi powiedzieć. Mam nadzieję że to nic ważnego. Z taką myślą udałam się do krainy Morfeusza.

                       ~~~•••~~~
Czwóreczka :p Tak jak obiecałam nasi chłopcy wygrali drużynówkę, więc jest czwórka. Myślałam że już nie zdążę bo dodaje ten rozdział o 23:16. 😜 Nie wiem co jeszcze napisać.. piątka pewnie w przyszłym tygodniu, a jutro trzymamy kciuki za naszych w indywidualnym :) Do następnego! 😘
                                           ~iridesxenxe





Komentarze

  1. Mega rozdział ;) blog cudowny :) nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podoba 😊 Następny w przyszłym tygodniu, może gdzieś w środę 😝 Pozdrawiam! 😘

      Usuń
    2. Ojej ;* nie mogę się doczekać ;) życzę duuuuzo weny ;)

      Usuń
  2. Woooow! Niesamowity rozdział! 😄 Gregorowi zależy na Sarze, no to się porobiło. 😉 I jeszcze Michael, co go może martwić... Jeszcze ta zdrada,o której wspomniał Schlieri. Pojawia się sporo pytań i domysłów, także uzbrajam się w cierpliwość. 😇 Do następnego! 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję 😘 No tak, zacznie się walka 😄 Następny pewnie gdzieś w środę 😊 do następnego!😍

      Usuń
  3. Fajne opowiadanie :) zapraszam do siebie, dopiero zaczęłam i przydadzą się wskazówki http://runoflove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę się już doczekać <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Już czwartek a rozdziału nie ma :( :( :(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział XII

Rozdział XIII