9. Kłótnia
Dziś na godzinę piętnastą miałam umówioną wizytę u dentysty. Umyłam zęby, ubrałam kurtkę i szal, a następnie zakluczyłam mieszkanie. Okropnie bolał mnie ząb. To chyba jakaś kara za podjadanie słodyczy kiedy trener ani nikt z drużyny nie patrzy. Weszłam do ośrodka i siadłam przed gabinetem. Czekałam może z dziesięć minut i nadeszła moja kolej.
-Pani Sigel, proszę. - zawołała mnie asystentka dentysty.
-Dzień dobry. - powiedziałam jak na kulturalną osobę przystało.
-Dzień dobry. Proszę pani dowód osobisty i pesel.
-Proszę. - podałam dentyście dokumenty.
-Mhmmm.. proszę usiąść i powiedzieć co pani dolega.
-Boli mnie ząb, konkretnie to ten taki z tyłu szóstka chyba.
-Dobrze, zaraz to sprawdzimy.
Usadowilam się na wygodnym fotelu. Taki miękki że spać na nim można. On włączył lampkę i zaczął "grzebać" w mojej buzi.
-No, pani Saro nieźle pani załatwiła tego zęba.
-Ale co? Co z nim jest?
-Ząb nadaje się tylko i wyłącznie do wyrwania.
-Ale jak to do wyrwania? I będę miała taką dziurę?
-No niestety. Ale może pani udać się do ośrodka gdzie robią implanty.
-Jezusie co ja narobilam... No to drzyj pan bo już nie wytrzymam.
-Już, już. Dajemy znieczulenie?
-Skoro już tyle wycierpialam to już zniosę to bez znieczulenia.
-Dobrze. W takim razie do roboty.
A może jednak trzeba było wziąć to znieczulenie? Już za późno. Jednak za przeproszeniem na widok tych potwornych kleszczy narobilam w spodnie. Ale na szczęście nie dosłownie.
Po całym zabiegu dentysta włożył mi do buzi duży kawał jakiejś waty czy czegoś tam, przez który raczej nie mogłam mówić, a jak już próbowałam to tak belkotałam że nikt by mnie nie zrozumiał.
Podziękowałam jakoś dentyście i wyszłam z jego gabinetu.
Super. Trzy godziny z watą w gębie. - pomyślałam.
Wróciłam do domu i runęłam na kanapę. Nagle rozdzwonił się mój telefon. O nie, to Michael. Ciekawe czego chcę. Zapominając o wacie z buzi, odebrałam telefon i wydałam z siebie jakiś dziwny dźwięk.
-Halo? Sara?
-*bełkot*
-Saruś?
-*bełkot*
-Nie wiem co to, ale jeśli to ty, to uprzedzam że będę u ciebie za jakieś pół godziny. A jeśli chcesz zapytać skąd się tu wziąłem, to trener dał nam trochę wolnego przed świętami i przyjechałem do wuja do Szczecina i przy okazji odwiedzić też ciebie. Do zobaczenia! - powiedział i się rozłączył. Co?! Co on tu robi?! Przecież nie będę przed nim uciekać jak przed dwoma laty. Szybko ogarnęłam swój wygląd, ale nie wiedziałam co zrobić z tą watą w buzi. Nie mogłam zdjąć bo dentysta definitywnie mi zabronił. Ogarnęłam jeszcze trochę mieszkanie i czekałam na gościa. Wtem usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je szybko i odruchowo szeroko się uśmiechnęłam widząc jego postać. Dzięki temu że się uśmiechnęłam, wata wypadła mi z buzi i cała w ślinie i krwi, spadła wprost na buty mojego gościa. Ja zakryłam ręką usta a on zaczął się śmiać.
-Jezu, przepraszam, ale dziś mi zęba wrywali i musiałam nosić to coś. - zaczęłam się tłumaczyć.
-Oj nic się nie stało, tylko moje czarne buty zmieniły nieco barwę. - zaśmiał się.
-Chodź do salonu, a ja umyje się te buty.
-Po co? Na śniegu i tak się wyczyszczą. - powiedział i kiedy ujrzał mojego psa, który stał przed nim merdając ogonem, zaczął go głaskać i mówić coś niezrozumialego. Uśmiechnęłam się na ten widok. Wtedy ponownie rozdzwonił się mój telefon.
-Eloszki Stefi. Co tam chcesz?
-Hejka. Trener chcę nam dziś zrobić ostatni trening przed świętami, bo zaraz po nich mamy mecz w lidze mistrzyń, pamiętasz?
-Ups... Zapomniałam! Jeszcze gościa mam teraz. - popatrzyłam na Michaela który przysluchiwal się naszej rozmowie.
-A co to za gość?
-Nie twoja sprawa. Kiedy ten trening?
-Za godzinę. Przyjdź z nim. - powiedziała i usłyszałam jak robi taki dźwięk cmokniecia.
-Masz szczęście że jesteś środkową, bo gdybyś była przyjmującą to wszystkie zagrywki szły by na ciebie.
-Oj tam, oj tam. Do zobaczenia!
-Cześć.
Zakończyłam rozmowę i oznajmiłam Michaelowi że albo idzie ze mną na trening albo zostaje z Kodim. Wybrał pierwszą opcję. Na moje nieszczęście. Już widzę te docinki Stef. Ale odegram się. Spakował strój i ruszyliśmy w stronę moje Mercedesa. Otworzyłam Michaelowi drzwi pasażera i oboje wybuchlismy śmiechem. Dojechaliśmy na miejsce i najpierw oprowadził amatorki go po obiekcie i kazałam iść mu na trybuny i czekać. Jak powiedziałam tak zrobił.
*MICHAEL*
Hala w której się znajdowałem robiła wrażenie. To nie wyglądało tak jak na meczach w telewizji. Podobnie jak skoki. W telewizji wygląda to inaczej niż na żywo. Na żywo chyba wszystko wygląda lepiej. W sumie to trochę nieswojo się czułem. Siedziałem sam jak palec na trybunach, a na mnie zerkaly dziewczyny chyba z drużyny Sary. Nie to że się przechwalam ale jestem przystojny więc nie dziwię się że się tak patrzą. W końcu wyszła Sara i pomachał w moją stronę. Trening zaczął się od tego, że biegały kilka kółek. Później w parach odbijały piłkami. Sara była chyba z tą całą Stefi. Cały czas się śmiały i na mnie zerkaly. Obgadywały mnie małpy jedne. Potem jeszcze atakowały, blokowały, serwowały i na końcu grały. Fajna ta cała siatkówka. Ale skoki lepsze. Muszę przyznać że Sara świetnie gra. Może jest jedną z niższych zawodniczek, ale za to jest śliczna i nie ma z niczym problemów. Miała na sobie krótkie spodenki i obcisłą koszulkę. Pięknie podkreślało to jej figurę. Jeszcze bardziej podobała mi się w takim wydaniu. Kiedy skończyły grać, podeszła do mnie z tą całą Stefi.
-Michael, poznaj Stefi. Stefi poznaj Michaela. - przedstawiła nas sobie Sara, a ja jak na gentlemana przystało ucałowałem dłoń dziewczyny.
*SARA*
Przedstawiłam ich sobie, po czym Michi ucałował dłoń Stefi. Poczułam.. zazdrość? Nie, niby o co mam być zazdrosna? A poza tym to głupi pocałunek w rękę. Phiii też mi coś.
-Ekhm - odchrząknełam kiedy oni tak patrzyli sobie w oczy.
-Yyy coś mówiłaś? - zapytał zdezorientowany Michael.
-Musimy już jechać. Kodi nie może być sam tak długo.
-No dobra wyluzuj Sara. Miło było cie poznać Stefana.
-Mi również Michael. - powiedziała a blondas nie odrywal od niej wzroku. Zirytowało mnie to. A czemu? Sama nie wiem...
Kiedy wróciliśmy do domu, on cały czas wypytywał o Stefanie. Denerwujące to było. Bardzo. Myślałam że on przyjechał żeby ze mną spędzić czas, a pewnie wyjdzie na to że jutro poleci do Stefi. Cholera, dlaczego ja się tym tak przejmuje! Ale załatwię go jego własną bronią. Teraz to ja zaczęłam wypytywać o Gregora. Nie ukrywał nie zadowolenia z tej sytuacji.
-Po co do jasnej cholery tak o niego wypytujesz?!
-A ty dlaczego wypytujesz o Stefi?
-Ja zapytałem pierwszy.
-A co? Nie mogę? Chcę się o nim dowiedzieć czegoś więcej.
-To do niego zadzwoń, a nie pytaj mnie!
-Ty zrób to samo. Omów się z nią na romantyczną kolację i zadawaj jej miliony pytań!
-Wiesz co? Chyba tak zrobię. Ona nie jest taką zołzą jak ty. A już myślałem że mam u ciebie jakieś szanse. Myślałem że jesteś inna niż wszystkie dziewczyny! - krzyknął i wybiegł z mojego mieszkania. Moja zazdrość wszystko zniszczyła. Świetnie Sara. Straciłaś przyjaciela do którego chyba coś czułaś...
Źle mi z tym było. Jeszcze powiedział że myślał że ma u mnie jakieś szanse! Głupia jesteś Sara. Musiałam z kimś pogadać. Nie byłam zła na Stefi, ale narazie nie chciałam z nią gadać o Michaelu. Chyba jedyna osoba do której mogłam zadzwonić to Gregor.
-Cześć Gregor. Masz chwilę?
-Cześć. Dla ciebie zawsze mój stoliczku. A co się stało że mówisz mi po imieniu?
-Przecież zawsze mówiłam ci po imieniu. Możesz mnie posłuchać?
-No chyba nie. Mów co się stało bo masz głos jakby ktoś umarł.
-Pokłóciłam się z Michaelem.
-O co?
-No bo on chyba zaczął podrywać Stefi, taka moją przyjaciółkę. A później zadawał mi o niej miliony pytań. Ja się wkurzyłam i zaczęłam tak samo pytać o ciebie. No i on też się wkurzył i nazwał mnie zołzą.
-Ale dlaczego ci to przeszkadzało? Nie chcesz by twój przyjaciel ułożył sobie życie? A i jak śmiał cię nazwać zołzą?! Ja bym Cię nigdy tak nie nazwał.
-Dziękuje Gregor, ale należało mi się.
-Chyba żartujesz. Sara, mogę cię o coś zapytać?
--No pytaj.
-Będziesz jutro u siebie w mieszkaniu?
-No będe, a co?
-Wbijam do Ciebie, przywiozę alkohol i napijemy się za wszystkie czasy.
-Czy ty chcesz mnie upić a potem wykorzystać seksualnie?
-Nie pogardziłbym, ale spokojnie przecież wiesz że taki nie jestem. - zaśmiał się.
-No dobrze, ale ja nie chcę cię ciągnąć taki kawał świata, bo ja nie mam z kim się napić i narzekać na życie.
-Dla Ciebie wszystko stoliczku ty mój.
-Nie nazywaj mnie tak bo cię nie wpuszcze.
-No dobra, dobra. Do jutra i słodkich snów piękna! - powiedział i się rozłączył. Piękna... dawno nikt mi tak nie powiedział. Dawno również żaden facet nie był w stanie przejechać około tysiąc kilometrów, bo ja siedziałam sama jak palec i narzekałam na złe samopoczucie. Nawet mój były sprzed trzech lat powiedział, że jak mam jakiś problem to mam nie zawracać mu głowy i zadzwonić do jakiejś koleżanki. Miałam tego dość bo prawdziwy facet powinien umieć wysłuchać... Zawsze marzyłam o tym by mój chłopak umiał wysłuchać i potem mógł pocieszyć mówiąc coś zupełnie z dupy wziętego ale i tak bym się z tego śmiała.
Jutro przyjeżdża Gregor, a ja jeszcze muszę zrobić zakupy na święta bo zostało pięć dni. A zresztą dużo nie potrzebuje bo i tak będę sama. Pamiętam czas, kiedy miałam siedemnaście lat i obchodziłam ostatnie święta w bidulu. Byłam jedną z najstarszych a może i najstarszą z podopiecznych. Grałam kolędy na gitarze i śpiewałam razem z dziećmi. Teraz to nie miałam z kim śpiewać. Gitarę mam ze sobą ale od tamtego czasu jej nie ruszyłam. Ciekawe czy umialabym coś jeszcze pobrzdąkać.
Teraz to muszę ogarnąć trochę mieszkanie, wziąć kąpiel i położyć się bo o tym najbardziej teraz marzyłam.
~~~•••~~~
Rozdział numer dziewięć! 😊 Pewnie niektóre z Was mnie zabiją za Michaela 😮No ale cóż... to dopiero dziewiąty rozdział! Jak mi się nie znudzi to i z pięćdziesiąt mogę napisać 😉 A fanki Gregora pewnie się ucieszą 😀 Ale jeszcze wiele się może wydarzyć. To chyba tyle, więc do następnego!! 💕👐
~iridesxenxe
-Pani Sigel, proszę. - zawołała mnie asystentka dentysty.
-Dzień dobry. - powiedziałam jak na kulturalną osobę przystało.
-Dzień dobry. Proszę pani dowód osobisty i pesel.
-Proszę. - podałam dentyście dokumenty.
-Mhmmm.. proszę usiąść i powiedzieć co pani dolega.
-Boli mnie ząb, konkretnie to ten taki z tyłu szóstka chyba.
-Dobrze, zaraz to sprawdzimy.
Usadowilam się na wygodnym fotelu. Taki miękki że spać na nim można. On włączył lampkę i zaczął "grzebać" w mojej buzi.
-No, pani Saro nieźle pani załatwiła tego zęba.
-Ale co? Co z nim jest?
-Ząb nadaje się tylko i wyłącznie do wyrwania.
-Ale jak to do wyrwania? I będę miała taką dziurę?
-No niestety. Ale może pani udać się do ośrodka gdzie robią implanty.
-Jezusie co ja narobilam... No to drzyj pan bo już nie wytrzymam.
-Już, już. Dajemy znieczulenie?
-Skoro już tyle wycierpialam to już zniosę to bez znieczulenia.
-Dobrze. W takim razie do roboty.
A może jednak trzeba było wziąć to znieczulenie? Już za późno. Jednak za przeproszeniem na widok tych potwornych kleszczy narobilam w spodnie. Ale na szczęście nie dosłownie.
Po całym zabiegu dentysta włożył mi do buzi duży kawał jakiejś waty czy czegoś tam, przez który raczej nie mogłam mówić, a jak już próbowałam to tak belkotałam że nikt by mnie nie zrozumiał.
Podziękowałam jakoś dentyście i wyszłam z jego gabinetu.
Super. Trzy godziny z watą w gębie. - pomyślałam.
Wróciłam do domu i runęłam na kanapę. Nagle rozdzwonił się mój telefon. O nie, to Michael. Ciekawe czego chcę. Zapominając o wacie z buzi, odebrałam telefon i wydałam z siebie jakiś dziwny dźwięk.
-Halo? Sara?
-*bełkot*
-Saruś?
-*bełkot*
-Nie wiem co to, ale jeśli to ty, to uprzedzam że będę u ciebie za jakieś pół godziny. A jeśli chcesz zapytać skąd się tu wziąłem, to trener dał nam trochę wolnego przed świętami i przyjechałem do wuja do Szczecina i przy okazji odwiedzić też ciebie. Do zobaczenia! - powiedział i się rozłączył. Co?! Co on tu robi?! Przecież nie będę przed nim uciekać jak przed dwoma laty. Szybko ogarnęłam swój wygląd, ale nie wiedziałam co zrobić z tą watą w buzi. Nie mogłam zdjąć bo dentysta definitywnie mi zabronił. Ogarnęłam jeszcze trochę mieszkanie i czekałam na gościa. Wtem usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je szybko i odruchowo szeroko się uśmiechnęłam widząc jego postać. Dzięki temu że się uśmiechnęłam, wata wypadła mi z buzi i cała w ślinie i krwi, spadła wprost na buty mojego gościa. Ja zakryłam ręką usta a on zaczął się śmiać.
-Jezu, przepraszam, ale dziś mi zęba wrywali i musiałam nosić to coś. - zaczęłam się tłumaczyć.
-Oj nic się nie stało, tylko moje czarne buty zmieniły nieco barwę. - zaśmiał się.
-Chodź do salonu, a ja umyje się te buty.
-Po co? Na śniegu i tak się wyczyszczą. - powiedział i kiedy ujrzał mojego psa, który stał przed nim merdając ogonem, zaczął go głaskać i mówić coś niezrozumialego. Uśmiechnęłam się na ten widok. Wtedy ponownie rozdzwonił się mój telefon.
-Eloszki Stefi. Co tam chcesz?
-Hejka. Trener chcę nam dziś zrobić ostatni trening przed świętami, bo zaraz po nich mamy mecz w lidze mistrzyń, pamiętasz?
-Ups... Zapomniałam! Jeszcze gościa mam teraz. - popatrzyłam na Michaela który przysluchiwal się naszej rozmowie.
-A co to za gość?
-Nie twoja sprawa. Kiedy ten trening?
-Za godzinę. Przyjdź z nim. - powiedziała i usłyszałam jak robi taki dźwięk cmokniecia.
-Masz szczęście że jesteś środkową, bo gdybyś była przyjmującą to wszystkie zagrywki szły by na ciebie.
-Oj tam, oj tam. Do zobaczenia!
-Cześć.
Zakończyłam rozmowę i oznajmiłam Michaelowi że albo idzie ze mną na trening albo zostaje z Kodim. Wybrał pierwszą opcję. Na moje nieszczęście. Już widzę te docinki Stef. Ale odegram się. Spakował strój i ruszyliśmy w stronę moje Mercedesa. Otworzyłam Michaelowi drzwi pasażera i oboje wybuchlismy śmiechem. Dojechaliśmy na miejsce i najpierw oprowadził amatorki go po obiekcie i kazałam iść mu na trybuny i czekać. Jak powiedziałam tak zrobił.
*MICHAEL*
Hala w której się znajdowałem robiła wrażenie. To nie wyglądało tak jak na meczach w telewizji. Podobnie jak skoki. W telewizji wygląda to inaczej niż na żywo. Na żywo chyba wszystko wygląda lepiej. W sumie to trochę nieswojo się czułem. Siedziałem sam jak palec na trybunach, a na mnie zerkaly dziewczyny chyba z drużyny Sary. Nie to że się przechwalam ale jestem przystojny więc nie dziwię się że się tak patrzą. W końcu wyszła Sara i pomachał w moją stronę. Trening zaczął się od tego, że biegały kilka kółek. Później w parach odbijały piłkami. Sara była chyba z tą całą Stefi. Cały czas się śmiały i na mnie zerkaly. Obgadywały mnie małpy jedne. Potem jeszcze atakowały, blokowały, serwowały i na końcu grały. Fajna ta cała siatkówka. Ale skoki lepsze. Muszę przyznać że Sara świetnie gra. Może jest jedną z niższych zawodniczek, ale za to jest śliczna i nie ma z niczym problemów. Miała na sobie krótkie spodenki i obcisłą koszulkę. Pięknie podkreślało to jej figurę. Jeszcze bardziej podobała mi się w takim wydaniu. Kiedy skończyły grać, podeszła do mnie z tą całą Stefi.
-Michael, poznaj Stefi. Stefi poznaj Michaela. - przedstawiła nas sobie Sara, a ja jak na gentlemana przystało ucałowałem dłoń dziewczyny.
*SARA*
Przedstawiłam ich sobie, po czym Michi ucałował dłoń Stefi. Poczułam.. zazdrość? Nie, niby o co mam być zazdrosna? A poza tym to głupi pocałunek w rękę. Phiii też mi coś.
-Ekhm - odchrząknełam kiedy oni tak patrzyli sobie w oczy.
-Yyy coś mówiłaś? - zapytał zdezorientowany Michael.
-Musimy już jechać. Kodi nie może być sam tak długo.
-No dobra wyluzuj Sara. Miło było cie poznać Stefana.
-Mi również Michael. - powiedziała a blondas nie odrywal od niej wzroku. Zirytowało mnie to. A czemu? Sama nie wiem...
Kiedy wróciliśmy do domu, on cały czas wypytywał o Stefanie. Denerwujące to było. Bardzo. Myślałam że on przyjechał żeby ze mną spędzić czas, a pewnie wyjdzie na to że jutro poleci do Stefi. Cholera, dlaczego ja się tym tak przejmuje! Ale załatwię go jego własną bronią. Teraz to ja zaczęłam wypytywać o Gregora. Nie ukrywał nie zadowolenia z tej sytuacji.
-Po co do jasnej cholery tak o niego wypytujesz?!
-A ty dlaczego wypytujesz o Stefi?
-Ja zapytałem pierwszy.
-A co? Nie mogę? Chcę się o nim dowiedzieć czegoś więcej.
-To do niego zadzwoń, a nie pytaj mnie!
-Ty zrób to samo. Omów się z nią na romantyczną kolację i zadawaj jej miliony pytań!
-Wiesz co? Chyba tak zrobię. Ona nie jest taką zołzą jak ty. A już myślałem że mam u ciebie jakieś szanse. Myślałem że jesteś inna niż wszystkie dziewczyny! - krzyknął i wybiegł z mojego mieszkania. Moja zazdrość wszystko zniszczyła. Świetnie Sara. Straciłaś przyjaciela do którego chyba coś czułaś...
Źle mi z tym było. Jeszcze powiedział że myślał że ma u mnie jakieś szanse! Głupia jesteś Sara. Musiałam z kimś pogadać. Nie byłam zła na Stefi, ale narazie nie chciałam z nią gadać o Michaelu. Chyba jedyna osoba do której mogłam zadzwonić to Gregor.
-Cześć Gregor. Masz chwilę?
-Cześć. Dla ciebie zawsze mój stoliczku. A co się stało że mówisz mi po imieniu?
-Przecież zawsze mówiłam ci po imieniu. Możesz mnie posłuchać?
-No chyba nie. Mów co się stało bo masz głos jakby ktoś umarł.
-Pokłóciłam się z Michaelem.
-O co?
-No bo on chyba zaczął podrywać Stefi, taka moją przyjaciółkę. A później zadawał mi o niej miliony pytań. Ja się wkurzyłam i zaczęłam tak samo pytać o ciebie. No i on też się wkurzył i nazwał mnie zołzą.
-Ale dlaczego ci to przeszkadzało? Nie chcesz by twój przyjaciel ułożył sobie życie? A i jak śmiał cię nazwać zołzą?! Ja bym Cię nigdy tak nie nazwał.
-Dziękuje Gregor, ale należało mi się.
-Chyba żartujesz. Sara, mogę cię o coś zapytać?
--No pytaj.
-Będziesz jutro u siebie w mieszkaniu?
-No będe, a co?
-Wbijam do Ciebie, przywiozę alkohol i napijemy się za wszystkie czasy.
-Czy ty chcesz mnie upić a potem wykorzystać seksualnie?
-Nie pogardziłbym, ale spokojnie przecież wiesz że taki nie jestem. - zaśmiał się.
-No dobrze, ale ja nie chcę cię ciągnąć taki kawał świata, bo ja nie mam z kim się napić i narzekać na życie.
-Dla Ciebie wszystko stoliczku ty mój.
-Nie nazywaj mnie tak bo cię nie wpuszcze.
-No dobra, dobra. Do jutra i słodkich snów piękna! - powiedział i się rozłączył. Piękna... dawno nikt mi tak nie powiedział. Dawno również żaden facet nie był w stanie przejechać około tysiąc kilometrów, bo ja siedziałam sama jak palec i narzekałam na złe samopoczucie. Nawet mój były sprzed trzech lat powiedział, że jak mam jakiś problem to mam nie zawracać mu głowy i zadzwonić do jakiejś koleżanki. Miałam tego dość bo prawdziwy facet powinien umieć wysłuchać... Zawsze marzyłam o tym by mój chłopak umiał wysłuchać i potem mógł pocieszyć mówiąc coś zupełnie z dupy wziętego ale i tak bym się z tego śmiała.
Jutro przyjeżdża Gregor, a ja jeszcze muszę zrobić zakupy na święta bo zostało pięć dni. A zresztą dużo nie potrzebuje bo i tak będę sama. Pamiętam czas, kiedy miałam siedemnaście lat i obchodziłam ostatnie święta w bidulu. Byłam jedną z najstarszych a może i najstarszą z podopiecznych. Grałam kolędy na gitarze i śpiewałam razem z dziećmi. Teraz to nie miałam z kim śpiewać. Gitarę mam ze sobą ale od tamtego czasu jej nie ruszyłam. Ciekawe czy umialabym coś jeszcze pobrzdąkać.
Teraz to muszę ogarnąć trochę mieszkanie, wziąć kąpiel i położyć się bo o tym najbardziej teraz marzyłam.
~~~•••~~~
Rozdział numer dziewięć! 😊 Pewnie niektóre z Was mnie zabiją za Michaela 😮No ale cóż... to dopiero dziewiąty rozdział! Jak mi się nie znudzi to i z pięćdziesiąt mogę napisać 😉 A fanki Gregora pewnie się ucieszą 😀 Ale jeszcze wiele się może wydarzyć. To chyba tyle, więc do następnego!! 💕👐
~iridesxenxe
Wspaniały rozdział. Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! Ja się cieszę! :D I czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuń"-Czy ty chcesz mnie upić a potem wykorzystać seksualnie?
OdpowiedzUsuń-Nie pogardziłbym" KOCHAM HAHA
Fajnie że dodajesz rozdziały tak często. Czyżby Sara zaczynała świrować z Gregorem? Już ich shippuje haha
Extra, akcja coraz bardziej nabiera tempa. ☺ Mój fawortyt na straconej pozycji, ale może sobie zasłużył za tą akcję ze Stefi... No nic nie mówię lecę na nexta! 😘😄
OdpowiedzUsuńPs. Fajny ten nowy wygląd bloga!! 😍😘