8. Pies

Dziś miałam taki dzień luzu. Otóż odwołali nam treningi bo trener się rozchorował, ale już jutro będzie ktoś na zastępstwo. Było gdzieś przed południem, a ja postanowiłam iść na małe zakupy. Chciałam się przejść, więc nie brałam samochodu. Poszłam przez park i pod jednym z drzew, dostrzegłam jakąś czarną kuleczkę. Podeszłam bliżej, a ta kuleczka okazała się być pieskiem. Biedny.. przecież w nocy było jakieś minus dwadzieścia stopni.
-Co mały? Zgubiłeś się? A może ktoś cię zostawił? - zaczęłam mówić sama do siebie a raczej do tego pieska. Nie miał żadnej obroży. Był chudy, czyli pewnie ktoś go porzucił. Biedak. Nie zastanawiałam się długo i wzięłam psa na ręce. Na szczęście był jeszcze dość mały i go uniesłam. Nie chciałam z nim chodzić dłużej po tym zimnie i ciągnąć go do sklepu. Odniesłam go do mojego mieszkania, położyłam na starej szmatce obok grzejnika i nalałam mu do miski wody i trochę mięsa. Bałam się go zostawić samego, ale cóż mogę innego zrobić. Oprócz zakupów dla siebie, musiałam się dodatkowo zaopatrzyć w karmę dla psa i jakieś inne pierdoły. Potem jeszcze wstąpiłam do weterynarza po szczepionki na pchły, bo na pewno takowe miał i kupiłam mu legowisko, smycz i obroże. W drodze powrotnej myślałam nad imieniem, ale nie mogłam wymyślić odpowiedniego. Wracając do mieszkania obawiałam się o jego stan. Bałam się że pies okaże się rozrabiaką. Na moje szczęście myliłam sie. Pies sobie smacznie spał. Ciekawe czy jest rasowy czy jest kundelkiem. Podobny był do Rottweiler'a. Był cały czarny a nad oczyma miał takie rudawe brewki. Słodko wygląda. Pogłaskałam go, a on przebudził się i polizał mi rękę. Już wiedziałam że będziemy się lubić.

TRZY DNI PÓŹNIEJ

Od dziś mam około tydzień do następnego meczu. Trener bez zastanowienia zwolnił mnie z treningów na 3 dni. W ciągu tych trzech dni postanowiłam pojechać do Graza do dzieciaków z domu dziecka. Chciałam z nimi zrobić takie dwudniowe warsztaty z siatkówki. Sama opiekunka zadzwoniła do mnie że to świetny pomysł i żebym przyjechała jak najszybciej. Wzięłam ze sobą Kodiego, którego w końcu jakoś nazwałam. Kiedy dojechaliśmy na miejsce przywitałam się z dziećmi, a niektóre mnie nawet nie zauważyły i podeszły do psa, a Kodi był wniebowzięty. Pewnie nigdy nie zaznał takiej miłości. Posiedziałam z nimi chwilę, przedstawiając plan zajęć z nimi. Spodobało im się to. Potem miałam zamiar jeszcze pojechać do starych kolegów do Innsbrucka, bo skoro jestem w Austrii to szkoda by było ich nie odwiedzić. Wzięłam Kodiego i ruszyliśmy w drogę.
Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, wzięłam Kodiego i poszliśmy w stronę drzwi. Wpisałam kod, który nie zmienił się od trzech lat i weszłam na górę. Podeszłam pod drzwi Michaela, uchyliłam je lekko i wpuściłam Kodiego. Usłyszałam piski. Tak, piski. Ojej, chłopcy się wystraszyli psa. Weszłam do pokoju.

-A wy co? Psa się boicie?
-Sara? Co ty tutaj robisz?! - zapytał zdziwiony Michael
-A co nie cieszycie się?
-Cieszymy, a ja najbardziej! - krzyknął Schlierenzauer, który tam przebywał.
-Tak, tak. - powiedziałam a wszyscy podbiegli mnie przytulić.
-A co to za piesek? - zapytał Fettner, glaskając go.
-To Kodi. Znalazłam go jak rano szłam do sklepu. Biedny leżał zwinięty w kulkę a w nocy było minus dwadzieścia. Tak musiał zmarznąć..
-Jezu, ale tam u was zimno. A właściwie to gdzie ty mieszkasz? - zapytał Greg.
-W Polichach.
-Co? W jakiej policji? - dopytywał Fetti, a ja się zaśmiałam.
-Police to takie miasto niedaleko morza i granicy z Niemcami ty głupku.
-Ej no,ja znam tylko Wisłe, Zakopane i chyba Warszawe.
-Wpadlibyście kiedyś. Nudno tam.
-Ok! Daj adres. - powiedział Michael, a ja zapisałam na karteczce adres. Pogadaliśmy chwilę, a ja oznajmiłam że muszę wracać do dzieci. Michael jeszcze chciał bym wybrała się z nim na spacer. Zgodziłam się bo co mi tam.

Przeszliśmy przez park i zatrzymaliśmy się chwilę na moście, który znajdował się nad dość szerokim potokiem. Oparłam się rękoma i popatrzyłam przed siebie. Piękny widok. Nagle poczułam jak ktoś mnie obejmuje. To był Michael, bo przecież z nim byłam na spacerze. Miło mi było. Staliśmy tak w ciszy, a ja nie protestowałam na jego gest. Dawno nie czułam tego uczucia. Jakiego? Bycia trzymaną w męskich ramionach. Pewnie od jakiś trzech lat nie znajdowałam się w uścisku żadnego mężczyzny. Michi ma mocne ramiona. Uśmiechnęłam się sama do siebie. A on chyba to zauważył.

-Podoba ci się? - zapytał zmysłowym głosem. O nie, on chyba ze mną flirtuje.
-Może tak, może nie. - zaczęłam się z nim droczyć.
-Mi na przykład jest idealnie. - odpowiedział i ścisnął mnie jeszcze mocniej, a mi coś nie pasowało. Gdzie jest Kodi? Przecież z nim poszliśmy.
-Michael, gdzie jest Kodi?
-Yyy nie wiem. Przecież był tu przed chwilą. - powiedział i usłyszeliśmy szczekanie. Było głośne co oznaczało, że pies był w pobliżu.
-Słyszysz? To chyba on. Chodźmy! - krzyknęłam i zbieglismy z mostu, a zaraz obok była moja zguba która szczekała na niewinne kaczki, pływające w wodzie.

-Widzisz, mojemu koledze zachciało się przytulania, a ty mi zwiałeś. Niegrzeczny z ciebie piesek. - Zaczęłam do niego mówić, a Michi się uśmiechał. Ładny uśmiech ma tak swoją drogą...

Udaliśmy się we trójkę w drogę powrotną. Szliśmy w ciszy, co chwila śmiejąc się z mojego psa, który ciągnął biednego Michaela, kiedy tylko zobaczył że coś się porusza. Doszliśmy do ośrodka.

-Mogę jeszcze skorzystać z łazienki? Za dużo tej kawy wypiłam. - zaśmiałam sie, a on również.
-Pewnie, idź a ja tu poczekam z Kodim. - powiedział. Oddaliłam się, a kiedy wracałam usłyszałam jak Michael mówi coś do psa. Jakoś ciekawska osoba, musiałam podsłuchać.

-Oj psiaku, gdyby nie ty to chyba nie przytulił bym twojej pięknej pani. Ale musiałeś zwiać? - powiedział Michi, a ja się lekko zarumieniłam. Postalam jeszcze chwilę schowana, tak żeby zeszły mi te okropne rumieńce.
Wyszłam i podziękowałam Michaelowi za spacer. On również podziękował i pocałował mnie w policzek na pożegnanie. Kurcze! Znowu się zarumieniłam. Chyba to zauważył. Zakryłam trochę policzki włosami.
-Nie chowaj tych rumieńców bo pięknie z nimi wyglądasz. - usmiechnął się.
-Dziękuje. - powiedziałam i poczułam ciepło na twarzy.
-Tylko uważaj bo spłoniesz zaraz. - zaśmiał się a ja razem z nim.
-Dobrze, jadę już. Do zobaczenia!
-Cześć! - powiedział i machał aż odjechałam.

W drodze powrotnej cały czas o tym myślałam. Szczerze to naprawdę brakowało mi tego uczucia bezpieczeństwa. Teraz to chyba chciałabym mieć chłopaka. Jej, teraz to mówię jak dwunastolatka zakochana w Harrym z One Direction. Chociaż chyba oni już nie istnieją... Nie wiem, nie interesuje się tym. Narazie został mi pies. A on przecież śpi ze mną na skraju łóżka. Co ja pieprzę, przecież nic nie zastąpi prawdziwego mężczyzny, który przytuli jak jest ci zimno, jak masz zły sen, albo jak boisz się burzy. Tak jak ja. Wyobrażacie to sobie? Siedzieć sama po ciemku, podczas gdy na zewnątrz trwa burza której się niemiłosiernie boisz. A wystarczyłby jeden telefon i jedna z najważniejszych osób twojego życia pojawiłaby się obok ciebie w ułamku sekundy. A pies? On sam biedny się boi burzy i wchodzi pod łóżko albo stół. A o fajerwerkach w sylwestra to już nie wspomnę.

DWA DNI PÓŹNIEJ (Police)

Szłam przez park z Kodim, jednocześnie myśląc że zbliżają się święta. A ja będę siedzieć sama z psem podczas gdy szczęśliwe rodziny będą się wspólnie śmiać się przy stole i spędzać ten magiczny czas razem. Brakowało mi bliskich. No i widzisz? Gdybyś miała chłopaka to pewnie pojechałabyś do jego rodziny. Dostałam zaproszenie od Davida, ale nie chciałam tam jechać. Czułabym się dziwnie siedząc pośród gromady Niemców. Nawet nie znalazłam dobrze rodziny Davida. Pozostaje mi ulepić trochę pierogów i zjeść je sama, jak pan Andrzej - mój sąsiad, który biedny od dziesięciu lat jest sam, ponieważ odeszła jego żona. Zmarła na raka. Ale choroba nie wybiera. Niestety. Śmierć również.
Wtedy polała mi się pojedyncza łza gdy pomyślałam o tacie. Ale często mi się śni. Mówi że tam na górze jest mu bardzo dobrze. Cieszę się z tego powodu. To było dla niego trudne wyzwanie wychowywać samotnie dziecko i porzucić karierę narciarza alpejskiego, a potem znaleźć pracę niedaleko domu. Ja miałam podobnie jak ta dziewczynka z teledysku zespołu The Script "Superhero" . Tata wychodził wcześnie rano, całując mnie w czoło. Nie stać go było na opiekunkę, więc siedziałam sama. Siedziałam na schodkach przed domem. Trzymałam w rękach woreczek z cukierkami, którymi czestowałam inne dzieci. Ale i tak nikt się ze mną nie bawił. Kiedy widziałam że zbliżała się godzina osiemnasta, wychodziłam po niego, a gdy go zobaczyłam wskakiwalam mu w ramiona. Wtedy byłam najszczęśliwszym dzieckiem na świecie...
Teraz to już nie powstrzymałam łez i pozwoliłam im swobodnie spływać. Wiele bym dała żeby tata żył, ale w niebie jest mu najlepiej. A wiecie dlaczego zginął? Jakiś chłopiec wybiegł za piłką na ulicę, a mój tata go popchnął i sam wylądował pod kołami jakiegoś pijanego kierowcy. Początkowo byłam zła że Bóg zabrał mi najważniejszą osobę mojego życia, ale dzięki niemu tata ma lepsze życie i już nie musi cierpieć na ziemi.
Wróciłam z Kodim do domu i postanowiłam ugotować jakiś obiad. Nie miałam wyjątkowych umiejętności kulinarnych, kupiłam rybę i poprostu ja usmażyłam. Po zjedzeniu ułożyłam się na kanapie pod kocem bo było niemiłosiernie zimno i przeglądałam co ciekawego leci w telewizji. Przeglądając usłyszałam dźwięk SMSa.

Od : Schlierenzauer
A ze mną się nie pożegnałaś😢

Do : Schlierenzauer
Teraz sobie przypomniałeś?

Od : Schlierenzauer
Lepiej późno niż wcale 😊Co porabiasz?

Do : Schlierenzauer
Oglądam coś w telewizji 😌 Nawet nie wiem co to jest

Od : Schlierenzauer
Ja podobnie 😝 Kiedy przyjedziesz do Austrii? Ostatnio to widzieliśmy się jakieś 15 minut bo szwędałaś się gdzies z Hayboeckiem😒

Do : Schlierenzauer
Nie wiem, przecież tam nikogo nie mam. Nie szwędałam tylko spacerowałam ty zazdrośniku ty.😜

Od : Schlierenzauer
Następnym razem idziesz ze mną! Rezerwuję cię😉

Do : Schlierenzauer
Ej! A co jestem? Stolik?

Od : Schlierenzauer
Stolik, ale najpiękniejszy na świecie 😘

I znów się zarumieniłam. Ach, ci faceci...

                           ~~~•••~~~

I mamy ósemkę 😋 Dziś zrobiłam sobie dzień wolny od szkoły i oglądałam skoki w Pyongchang. 😇 Ci najważniejsi dla mnie oddali dobre skoki 😆 Jeszcze Janek wygrał quali 😏
Dziękuję za komentarze i zapraszam do następnego! 💞
                                                                                    ~iridesxenxe

Komentarze

  1. Rozdział wspaniały <3 <3 <3 Ale BŁAGAM CIĘ niech ona będzie z MICHAELEM *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha, "stolik, ale najpiękniejszy na świecie". XD Gregor mnie tym powalił :')

    OdpowiedzUsuń
  3. Podryw Gregora najlepszy na świecie hahaha uwielbiam go i na serio i w tym opowiadaniu haha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, przecież wiadomo jaki jest Gregor 😂

      Usuń
  4. Jak ja uwielbiam Tw rozdziały! 💖 Ahhh ci faceci Sara ma w czym wybierać, Gregor jest odważny, a Michael chyba trochę spokojniejszy i przez to też taki uroczy. 😄 A tak btw to ja też miałam do niedawna psa Kodiego 💕😢💗, trafiłaś z imieniem! 💖😄 Do następnego! 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! 💕 No tak, ja sama mam dylemat, co do tego kogo ma wybrać 😂 A imię to wzięłam stąd, że mój kot nazywa się Kodi, ale jakoś pies mi bardziej pasował do tego opowiadania 😊 Chyba nie wspominałam o tym, ale jak czytam twoje komentarze to szczerze się jak głupi do sera 😂💞💓

      Usuń
    2. Haha dziękuję, miło to czytać! 😇💗 Ja się szczerzę jak czytam rozdziały, a tak świetnych dawno nie czytałam. 😄 Widać, że pisząc jesteś w swoim żywiole! ❤

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział XII

4. Rajd uliczny i zakupy

Rozdział XIII